Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 czerwca 2020

~Pierwszy~

Dzień dobry.

Chciałbym, żebyście się dobre czuli na tym blogu. Zróbcie sobie herbatę, kawę, kakao. Weźcie swój ulubiony koc czy pluszaka. Może chcecie muzykę w tle, nie ma sprawy. Ja osobiście preferuję puszczanie vlogów w tle, przy tym, jak inni w nich mówią czuję się mniej samotny i mniej oderwany od rzeczywistości.

Tak więc oficjalnie, witam was w moim pamiętniku, w którym będę zapisywał moje życie, w którym od kilku lat jest obecna okropna choroba jaką jest depresja. Może ktoś z was też ją ma, weszliście tutaj aby poczuć, że są inni ludzie, którzy rozumieją i przechodzą przez to samo co wy. A może ktoś w waszych bliskich ma depresję i próbujecie go zrozumieć, albo po prostu szukacie czegoś o depresji lub do czytania przy kawie. Nie ważne jaki jest cel waszej wizyty na moim blogu, witam was bardzo serdecznie. 

Wyobraźcie sobie, że w tym momencie stukam obgryzionymi paznokciami w czarny laptop na którym piszę, zastanawiając się co ja tak właściwie chciałbym wam przekazać. Tak jak nazwa bloga mówi, będę tu zapisywał chwile z mojego życia. Pozwólcie więc, że zacznę od opisania siebie.

Kim jestem? Dwudziestoletnim studentem Uniwersytetu Śląskiego. Urodziłem się w ostatnim roku XX wieku. Mieszkam w województwie śląskim, ale nie na śląsku. Mam czarno-rude włosy, mały tunel w prawym uchu i noszę okulary. Preferuję czarne ubrania, w głębi duszy jestem emo. Mam swój ulubiony koc, jest duży, szary i puchaty. Często chowam się pod nim przed światem. Mam wielu współlokatorów w pokoju, piętnaście pluszaków, dwie gitary i ukulele. Od kilku lat choruję na depresję. Prawie od roku leczę się psychiatrycznie, od niedawna biorę nowe leki i jeszcze się do nich nie przyzwyczaiłem. Ostatnio zacząłem terapię u nowego, drugiego już psychologa. Kolekcjonuję książki, aniołki i świeczki. Oraz byłych przyjaciół.

Będę traktował tego bloga jako terapię. Może pomoże to zarówno mi i wam. Jeśli nie, przepraszam. Jeśli tak, bardzo się cieszę. Teraz pozwólcie, że opiszę wam mój dzisiejszy dzień. 

Czy się wyspałem? Szczerze mówiąc, nie pamiętam co to oznacza. Zasypiam dzięki lekom i budzę się w nocy, rano jestem trochę mniej zmęczony niż wieczorem przy zasypianiu. Dzisiaj zostałem obudzony przed godziną dziewiątą. Ostatnimi czasy marzę tylko o pozostaniu w łóżku przez cały dzień, z daleka od wszelkich głupich myśli i za towarzysza mieć tylko pizzę z podwójnym serem i salami. Niestety, prędko nie będzie mi to dane. Mieszkam z rodzicami i rodzeństwem. Rano jestem odpowiedzialny za dostarczenie zakupów do domu, tak samo było dzisiaj. Wstawanie zajmuje mi zwykle pół godziny. Nie mogę się zmotywować do wstania. Nie widzę w tym celu. Chcę zostać w łóżku i przestać istnieć dla świata. Niestety, nie dzisiaj. Wychodzę z łóżka, ściemniam jeszcze kilka minut, po czym w końcu idę się ubrać. Tak jak wcześniej mówiłem, moja dusza i szafa są emo, więc ubieram jedną wielu czarnych koszulek, jakieś spodnie i maszeruję do łazienki. Długo zastanawiam się czy mycie zębów ma sens, ludzie i tak nie zwracają na mnie uwagi. Każda z głupich czynności jakie wykonuję w ciągu dnia nie ma dla mnie sensu. 

W końcu po uszykowaniu się, by chociaż wyglądać na gotowego do życia, idę do sklepu. Wybieram taką drogę, aby spotkać jak najmniej ludzi. Tak samo z drogą powrotną. Ze wstydem muszę się przyznać, że kolejne dwie godziny spędzam na użalaniu się nad sobą i płaczu. Potem rozsyłam swoje CV do różnych miejsc, mam nadzieję, że nikt do mnie nie zadzwoni. Niech wyślą maila. Czemu ludzie dzwonią? Nienawidzę rozmów telefonicznych. Zawsze się wtedy gubię w słowach i czuję się tak beznadziejny i bezużyteczny. 

Następne kilka godzin mojego życia zajmuje bezcelowe błąkanie się po domu do czasu aż nie zajmę się książką. Czytając sobie wyobrażam, że to ja jestem bohaterem opisywanych wydarzeń, że moje życie na chwilę przestaje być tak beznadziejne jakie według mnie jest. Lektura pozwala mi na chwilę zapomnieć o sobie. Uwielbiam takie momenty. Po przeczytaniu książki idę na rower. Długo nie mogłem się przekonać do jakiejkolwiek aktywności fizycznej, depresja odebrała mi większość sił i chęci do życia. Na rowerze jeżdżę od miesiąca, po około trzy razy w tygodniu. Męczy mnie to na tyle, że po powrocie mam siły na prysznic i użalanie się nad sobą. Zwykle w takich momentach jestem sam w domu, więc w głowie pojawiają się myśli o żyletce. Staram się je odpędzić ulubionym serialem i jedzeniem- zwykle jem parówki, bo nie wymaga to prawie żadnego zaangażowania w zrobienie ich. Idealne rozwiązanie dla człowieka bez chęci do życia.

Po zjedzeniu przez kilka minut zostałem zamknięty w swojej głowie, czułem się winny za to, że jak zwykle jestem smutny. że nie mam energii. 

I tak oto spotykamy się w tym momencie. Kiedy to piszę, jest godzina 21:05. Zmarnowałem kolejny dzień. Kolejny tydzień, miesiąc rok. Już ich nie odzyskam. Depresja zabiera mi życie. Czuję to, ale sam nie potrafię z tym walczyć. Prawie nic mnie już nie cieszy, w nic się nie angażuję tak bardzo jak bym chciał. Jeśli czujecie się tak samo jak ja, to chcę wam obiecać jedno: wyjdziemy z tego. Razem. Ja poszukam pomocy i ty też. Oboje opowiemy o swoich dzisiejszych trudnościach dnia komuś lub czemuś. Ja zawsze bardzo chętnie cię wysłucham. Zapraszam do sekcji komentarzy, obiecuję, że jak tylko będę mógł to odpiszę. 

Może chcecie mi opowiedzieć coś o sobie?

Na dzisiaj to już tyle, za kilka godzin pójdę do łóżka i usnę dzięki lekom. Mam nadzieję, że już wkrótce dodam kolejny wpis i że spotkamy się tu ponownie. Wszystkim życzę wszystkiego dobrego i do poczytania!

~Pierwszy~

Dzień dobry. Chciałbym, żebyście się dobre czuli na tym blogu. Zróbcie sobie herbatę, kawę, kakao. Weźcie swój ulubiony koc czy plusza...